Postanowilam w pelni skupic sie nad ta notka dlatego tez przyszlam wczesniej
Dlaczego wybralam akurat dzisiejszy dzien? W sumie nie ma konkretnego powodu choc dzien byl bardzoo dlugi i wydarzylo sie w sumie dosc duzo.
Wstalam rano i zrobilam to co zwykle: umylam sie, ubralam, uczesalam, ogolnie przygotowalam do szkoly...potem wyszlam na przystanek. Spotkalam sie z meg i gunia. Chcialysmy isc na nogach ale stwierdzilysmy ze po co, skoro juz za 5 minut powinien byc autobus- postanowilysmy ze na nogach pojdziemy jutro. Dojechalismy poszlismy do szatni, przebralismy sie. Potem lekcja- przyra..o Boziu...jakie nudy, jaja to wszyscy robili jak cholera!! Babka oczywiscie nic ale to moze nawet lepiej, bo gdyby wstawiala uwagi to napewno dostalabym ja za to ze namowilam do czegos patryka, przy okazji uwage dostal by patryk za to ze kleknal na podlodze i siegnal guni do plecaka (zeby zabrac klucze :]) a przy okazji golus, meg, oski itd...potem przerwa. na tej przerwie aga wziela sie za poszukiwanie rzekomo zagubionych kluczy. (oprcz tego na tej przerwie rozmawialam z P. Dyrektor, ale to juz inna bajka) Kiedy zadzwonil dzwonek na lekcje-historie, aga zawiadomila pana ze idzie poszukac kluczy a magda w tym czasie wrzucila adze do plecaka 'zagubione' klucze. Kiedy wrocila z deka byla podminowana :D. Na lekcji historii tez byl nudy. Ja wyklocalam sie z Chrisem bo nagle wzial moja torbe i zaczal z niej wszystko po kolei wyrzucac, okazalo sie ze szuka tam gumki recepturki- idiota :). Potem razem z panem od histy poszlismy do kosciola na rekolekcje. Nigdy nie bylo nudniejszych rekolekcji niz dzisiaj....Nas- nie tylko nasza klase- najbardziej interesowalo spiewanie szczegolnie na stojaco bo jedynie wtedy mozna bylo sie powyglupiac. Niestety malo bylo tych okazji a jak juz cos spiewalismy to piosenke ktorej zupelnie nie znalismy (wiec nie moglismy sie wydzierac) albo na siedzaco co tez bylo wielkim minusem...potem wrocilismy do szkoly ale juz tylko na....20 min, ale 10 z tego pani nam 'dala' zebysmy sobie cos przekasili:). potem zostalo juz tylko 5 minut i chrisiok ledwo przeczytal prawa ucznia :]. No i nareszcie domek. Przyszlam siadlam na kompie i gralam w The sims 2. Potem wyszlam z psem na spacer-dosc dlugi, bo poszlam na dzialke zeby sie wylatal (biegal razem z meg hehe) A potem poszlam do domciu. i znowu siadlam przy kompie ale tym razem na gg. Potem przyszli (na gg) damian, patryk, poli, ancyk i gadalismy na Skype. Trwalo to chyba z 2 godziny ale z wielkimmmmmii przerwami ;0. potem stwierdzilam ze chyba zaraz zanudze sie na smierc wiec wyszlam z meg na polq. Potem poszlysmy po gunie i zabawa sie zaczela-hehe.Najpierw poszlysmy na gorki i latalysmy jak powalone po nich. Gunia wywalila sie i snieg jej nalecial za bluzke-hihi-a potem poszlysmy w glab lasu i udawalysmy ze jestesmy nad wielkim kanionem. Kiedy schodzilysmy po skalach ja krzyknelam ,,Zboczeniec!!!" i ja z meg zaczelysmy biec a gunia zostala daleko w tyle-oczywisice to ze byl zboeczniec to byly jaja :) wczesniej uciekalysmy przed psem nazwanym przez nas ,,Yeti''. I chyba pies sie wystraszyl :DSzczegolnie guni. :>Potem przezlysmy przez park i zaczelysmy zmierzac w strone- no wlasnie w strone czego? Szwedalysmy sie po calym osiedlu, w sumie nie bylo miejsca ktorego bysmy nie odwiedzily.Kiedy doszla 17 razem z dziewczynami zatrzymalysmy sie pod moja klatka i mowilysmy o ktorej mamy sie jutro spotkach. Z tego wszystkiego wyszlo ze pod klatka spedzilymsy 30 minut, gadajac i wspominajac zielona szkole tak wiec przed 18 bylam w domu. Zrobilam sobie jedzenie i herbatke i usiadlam pisac note....
Ten dzien wiele mi przypomnial wiele pokazal....choc ten dzien byl hmmm....dlugi to i tak ciekawy....
***
Wczoraj ogladalam film. Opowaidal on o....chyba o wyrzutach sumienia i odpowiedzialnosci. Przynajmniej ja tak wywnioskowalam.Na lotnisku pojawia sie facet ktory obiecal dziecku na nastepny dzien pojechac gdzies i sprzedawac choinki. Niestety nie mial pewnego lotu bo bilet kupil tak jakby...'na gape'. Byl tez drugi facet, ktory na lotnisku poznal jakas kobiete i chcial spedzic z nia noc. Dlatego tez swoj 'pewny' bilet oddal tamtemu gosciowi. Samolot sie rozbil.....Buddy zaczal miec wyrzuty sumienia. Po dluzszym czasie postanowil odnalezc wdowe. Wiele sie wydarzylo. On probowal jej wszystko opowiedziec kiedy zjawia sie mimi- kobieta ktora spedzila noc z poznanym na lotnisku Buddym. Okazuje sie ze wszystko co dzialo sie w dzien katastrofy samolotu, ona ma nagrane na kasecie. Pokazala to wdowie. Kiedy wieczorem Buddy przyszedl do samotnej kobiety ona wyrzucila go z domu....jednak kiedy Buddy mial sprawe w sadzie ona ja ogladalam i uznala ze wina nie lezy po jego stronie. Wybaczyla mu i od tej chwili byli razem...
Dlaczego twierdze ze bylo to o wyrzutach sumienia? Chyba kazdy wie....Czyla bym sie tak samo jak Buddy.
A czemu odpowiedzialnosc? Przeciez facet majacy dwojke dzieci i zone powinien wiedziec co jest sluszne...
ale film byl piekny....