jakby.. inni..
Już nie czuje się jedną z NICH... Jeśli wogóle kiedykolwiek mogłam się tak czuć... Dziś jedna rozmowa uświadomiła mi, jak bardzo ICH nie znam. I jak to wszystko, co widziałam wtedy, jest inne od tego teraz... Jak wtedy udawali. Tylko po to, żeby zainteresować kimś, kim nie są w stanie być nawet przez 24 godziny... Nie znam celu tego wszystkiego. Jak daleko MOGLIŚMY zajść?! Kilka kroków do przodu? I po co? Żeby na chwilę zachwycić się swoimi 'cudownymi' charakterami? Nienawidzimy się? ONI po prostu COŚ zmienili. .. bo nie chcieli być sobą chociaż jeszcze przez te 10 miesięcy...
Boje się, że jeśli raz nie napiszę, to wszystko znów się zmieni. Tak jakby na gorsze. Ale ciągle zadaje sobie pytanie, czy może być gorzej. Dziś, teraz dobrze wiem, że tak. bo .. " Kiedy przyjdzie moment, ze ON znajdzie błąd, ja poszukam dobrego psychologa... ". Może już znalazł, a ja po prostu robię wszystko, żeby tego nie odczuć. Tak mi jest prościej...
Kolejna, ciężka pobudka koło 3 nad ranem. Powód? Zimno. Cholernie. Jak nigdy. I później następne 20 minut leżenia i patrzenia w sufit. I takie dziwne 'dreszcze'. Okno zamknięte, ja w bluzie, przykryta po szyję. To nic. Mi po prostu było dziwnie ŹLE. Myślałam, że takie sytuacje nie zdarzają się dwa razy.