Była godzina 16. Może troche po. Zaczęła dzwonić moja komórka. Na wyświetlaczu pisało "PaLu$". Odebrałam. Chwile rozmawialiśmy. Jak to zwykle na rózne tematy. Powiedzial, ze ma zepsuty komputer, pytał jak w szkole, a potem zapytal czy moze do mnie przyjechac. Nie mogłam w to uwierzyc, ale odrazu powiedzialam, ze oczywiscie że tak....Pół godziny później spotkaliśmy się na przystanku. Poszliśmy na wały... Nasze wały... Za mostem usiedliśmy na murku. Jak zwykle zapytał, czy moze moją komórke bo chce sobie pograć. Dałam mu. Patrzył w ten mały ekranik i rozmawiał ze mną. Ciagle mowił jak to bardzo mnie nie lubi, tylko po to żeby za chwile móc powiedziec: "żartowałem, przecież wiesz, że bardzooooooo cie lubie". I znów popatrzyl na mnie tym swoim cudownym wzrokiem... Po chwili znudziło nam sie takie siedzenie i poszlismy dalej... Tym razem rozmawialismy o tym co bylo kiedys. O tym jak źle sie czuje z tym, że na kazdym kroku jestem olewana, że wspomnienia z kilkoma osobami mnie dobijaja i że nie potrafie pogodzic sie z brakiem... Powiedział, że bedzie OK, że między nami już nic sie nie zmieni. Tymi słowami kolejny raz dał mi powód do uśmiechu... Mój wzrok mówił sam za siebie... Niepotrzebne były słowa. Uśmiech wystarczył...
.... bO nie licZy Się FaKt... LicZą się MożliwOści, które ciE do nieGo doprOwadzĄ...
=( smutno...