Bez tytułu
Obiecalam sobie dzisiaj ze napisze wiec pisze...
W szkole tak nagle wpadl mi pewien temat do glowy. Mam w klasie chlopaka, a wlasciwie dwoch, ktorzy maja...poprostu klopoty. Klopoty w sensie tym, ze na lekcjach strasznie pyskuja,a potem maja jazdy u nauczycieli. I przez to wlasnie potrzebuja pomocy od nas-od klasy, od kolegow i kolezanek...W podstawowce zawsze to robilam- zawsze pomagalam kiedy ktos byl w tarapatach i potrzebowal tej pomocy, ale teraz...moze nie tyle ze nie mam poprostu odwagi tylko...nienawidze jednego z tych chlopakow...Prawda jest taka ze w starej szkole bronilam i tych ktorych nie darzylam specjalna sympatia,a teraz jakie ja mam powody do tego zeby im pomoc? co bede mogla dostac w zamian? odrazajace i wulgarne slowa w moim kierunku? Ja sie poswiece a tu taki Dawid powie ...albo nie...taki dawid to...za przeproszeniem gowno powie!! i jakie jest podsumowanie tego fragmentu? osoby z moje klasy, ktore plataja sie w takie 'bloto' poprostu sa nie warci uwagi i tego zeby im pomoc, dlaczego? nie potrafia szczerze podziekowac...tyle
A druga sprawa tez jest z tym zwiazana. Chodzi o nasza wychowawczynie. Wydaje mi sie ze to wlasnie ona powinna w pewnym sensie pomoc im wywiazac sie z tego problemu (oczywiscie nie mowie ze nie pomaga bo...stara sie, ale mogloby to troche inaczej wygladac). DObra niewazne, to tylko moje zdanie i wiem ze takie bedzie dlugooo :).
a teraz pozdro i..papa :) :*