Bez tytułu
miało być ciekawie, fajnie i wogóle zajebiście. skończyło się tak szybko, że nawet nie zdążyłam zobaczyć kiedy. to był już ostatni raz. ostatni raz robiłam to, co kocham najbardziej. nie przyjmuję do wiadomości, że dziś straciłam coś, na co czekałam całymi tygodniami..
właśnie kończę najcięższy tydzień, jaki mnie kiedykolwiek spotkał. kończy się zaliczanie, zdawanie.. czas odpocząć. pracowałam z całych swoich sił. częściowo dopięłam swego. jestem z siebie dumna i cieszę się bardzo. mam czego chciałam - radość z tego, że zrobiłam coś dobrze..
dziś pomyślałam chyba o każdym. był Pan2 i 3 też. a nawet nieformalny Pan4. nie było w tym wszystkim rzeczy najważniejszej.. bo ciągle tylko wyrzuty, że to moja wina, że ja zepsułam. mogło być nawet i tak. nienawidzę tego. nienawidzę WIDzIEĆ dwóch pierwszych, a NIE WIDZIEĆ kolejnego.. [w dupie mam. na zawsze chcę już mieć..]
boję się z nimi żegnać. boję się 20 czerwca.
ale nie bardziej niż burzy..
bo nic nie jest tak przerażające, jak ona.