kolejny..
Kolejny raz czekać 3 godziny, żeby potem widzieć jedynie przez 43 minuty... Co z tego. Doczekałam sie 6 raz. I kolejny raz ten widok tak z głupia ucieszył...
Chciałam na jutro zachorować. Albo na najbliższe kilka dni. Ale jakoś się nie udało. Chciałam znaleźć jakąkolwiek okazję, żeby na chwilę móc się odizolować od TAMTEGO świata. I właściwie to nie wiem czemu. Może dlatego, że nawet jednego dnia nie potrafię wytrwać w tym moim durnym postanowieniu. Za każdym razem moja potrzeba podejścia do niego zwiększa się i zwiększa... NIe potrafię go oddalić. I zapomnieć. Tak.. I zapomnieć..
Siedzę tylko po to, bo może kiedyś się doczekam...
I pocieszam się tym wszystkim czym tylko mogę. Człowiek, dzięki któremy chce się TAM siedzieć, JEGO radość, uśmiech na jego twarzy, który nigdy GO nie opuszcza. Nie znam Go; i nigdy nie poznam. Ale ogarnia mnie jakieś ogólne szaleństwo, kiedy Go widzę... Czasem czuję, że chce zrobić wszystko, żeby tylko Go poznać. Może kiedyś będę miała taką okazje, a jeśli nie to dalej będę myślała o TAMTYM dniu, kiedy po raz pierwszy Go zobaczyłam i o dniu, kiedy jednym swoim uśmiechem dał tyle szczęścia...
... a Ty chwilowo się nie liczysz. I TYLKO dlatego, że Ty już tego szczęścia nie dajesz bo nie chcesz... A jutro... A jutro zrobię wszystko, żeby móc być bLiżEj Ciebie...
Pozdrawiam WAS. Za tą jedną przerwę. I za tych kilka innych chwil. Że było, jak było...