Bez tytułu
Chcialabym moc tak jak kiedys nie przejmowac sie jego slowami i tym co robi... Chcialabym patrzec na niego tak jak kilka miesiecy temu-jak na kolege... To wszystko stalo sie tak nagle... Z dnia na dzien stal sie kims wiecej... Kims, kto zaczal dawac troske i chociaz chwilowe poczucie bezpieczenstwa i bliskosci... Jest mi z tym dobrze.. Ze stal sie tak bliski ale z drugiej strony... Nie potrafie sobie wybaczyc wielkiego bledu, ktory na pewno popelnilam... Nie potrafie pogodzic sie z tym ze ''na tym sie wszystko konczy''... Ze oprocz najwspanialszych na swiecie usmiechow i tego wzroku, ktory budzi nie ma nic wiecej.... Ze nasza rzekoma milosc nie jest na tyle silna, zeby nas do czegos doprowadzic... Prawda jest taka, ze boje sie tego co czuje. Boje sie tego, ze ktoregos dnia jego usmiechy znow stana sie takie same dla wszystkich... Ze ja nie dostane tego wyjatkowego, jedynego w swoim rodzaju ... Czasem lekcje z NiM staja sie najwieksza przyjemnoscia w ciagu dnia.... Jesli strace te cudowne usmiechy, jesli srace jego.... To bedzie koniec swiata .... ;(
Przy okazji pozdrawiam Mateusza, ktory o mnie nie zapomnial i tych innych, ktorzy są... CIEBIE tez... :* <:(>