Bez tytułu
I znow...znow chcialabym ci tyle powiedziec....Jak to bardzo cie lubie, jak bardzo mi zalezy....Ale ciagle nie potrafie....Dzis mialam tyle okazji ale po prostu sie balam. Balam, ze zranie. Tylko, ze teraz zastanawiam sie czemu tak wlasciwie sie tego boje skoro...skoro tak wiele jest dla mnie juz jasne...Dzisiejszy dzien; dzien po czesci spedzony z toba byl...Taki inny...Lepiej bylo siedziec w tej durnej szkole, myslac o tym, ze ty sie usmiechniesz, a twoj usmiech MI da tyle radosci...Bo lubie kiedy to robisz. Czemu to wszystko musi byc takie trudne? Czemu wciaz nie mam pewnosci czy dobrze robie? A jesli popelnie blad?...A moze teraz wlasnie go popelniam?... Ten dzien cholera tak wiele dal mi do myslenia, ze...Ze teraz tEsKnIe :(... Potrzebuje tego ciepla i jego wlasnie chce... Ale ciagle tak trudno jest mi to 'cieplo' odebrac...
Chce byc szczesliwa; Chce zebys ty byl szczesliwy; Wiec co robimy dalej...
Kiedy dzisiaj to zaczelo sie zmieniac to...Bylo mi tak dobrze...Bo wiedzialam, ze jestes blisko...
Pozdrawiam Cie, bo gdyby nie Ty to moj dzien wygladalby zupelnie inaczej... Jego szarosc przytloczylaby mnie, a pustka pogrążyła... :*:*