Bez tytułu
No wiec (wiem ze nie zaczyna sie zdania od 'no wiec' ale co tak :D) ostatnio pisalam we srpde, jak to zostalam porownana do swini...No a dzisiaj jest sobota i pisze :)
Zaczne wiec od poczatku.
W czwartek dostalam bojowe zadanie: musialam posprzatac praktycznie cale mieszkanie! Oczywiscie nie moglam (moze nie tyle nie moglam co nie chcialam bo i tak bym sie nudzila) sie sprzeciwic wiec poszprzatalam. Zdecydowanie najgorsza byla lazienka bo tam mam dosc duzo puleczek do tego szklanych wiec uwierzcie ze bylo co czyscic...Potem pojechalam do Deichmana (czy jakos tak :p) po buciki nowe i...po pol godziny moze do domku wrocilam :). Po obiadku wyszlam na pole z magda i aga no i jak to zwykle 'bawilysmy' sie w nasza wspaniala 'zabawe' ;). ALe po godzinie sie nam troche znudzilo wiec magda 'zaprosila' nas do siebie a tam...urzadzilysmy sobie...no poprostu wyszukiwalysmy sobie teksty piosenek i je spiewalysmy. Byla tam miedzy innymi piosenka Gosi Andrzejewskiej ,,Pozwol zyc" i jakiez to 'wspaniale' ,,Durch den monsun" grupy Tokio Hotel (bez obrazy dla tych ktorzy naprawde lubia ten zespol...). O 17 rozeszlysmy sie do domow bo ja magda musialysmy isc do kosciola na pierwszy dzien Triduum Paschalnego. No i poszlysmy i trwalo to chyba z 1,30 godziny. No i potem wrocilam i....w sumie to tyle.
Wczoraj, czyli w piatek praktycznie sie nudzilam. Rano jak wstalam to krecilam sie po domu. Pozniej troche, ale to tylko troche pomoglam w kuchni a jak juz tak troszeczke pomoglam to posprzatalam sobie na biurku -> to tez bylo z nudow. I musialo mi sie baaardzo nudzic bo zawsze jak sprzatam na biurku to w pewnym momencie mi sie odechciewa i zostawiam wszystko porozrzucane :]. A wczoraj jak skonczylam to mi sie jeszcze chcialo sprzatac :D A potem znow siedzialam i sie nudzilam az do 17;30 jak szlam do kosciola. Deszcz padal okropny!! No i potem siedzialam w kosciele znow poltorej godziny. Jak wrocilam to juz na nic nie mialam sily wiec tylko zjadlam kolacje i sie umylam a potem...ogladalam specjalny odcinek ,,Plebanii" :].
I dzien dzisiejszy: Wielka Sobota. Rano w domu byl horror! Zaczelo sie wielkie poszukiwanie...koszyka! Moj tata byl trzy razy w piwnicy, nawet popatrzyl na strych, w pawlaczu, wszedzie a koszyka nie bylo...Ale i tak poszlam do swiecenia bo moja babcia dala koszyk zebysmy jej poswiecili wiec tak troche wlozylismy jej tam naszych 'rzeczy' :D. Jak wrocilam to zjadlam marcepanka na ktorego tak dlugo czekalam i pol babeczki i przyszedl do nas wujek z ciocia. Za dlugo z nimi nie 'pobylam' bo pomagalam mamie w kuchni :). No a jakie plany dalsze? Kompletnie nie mam pojecia. Moi rodzice jada na cmentarz popoludniu ale ja chyba nie pojade z nimi :/. Wiem tyle ze dzis ide na 19;30 do kosciola...
Wesołego królika,
co po stole bryka,
spokoju świętego
i czasu wolnego,
życia zabawnego
w jaja bogatego
i w ogóle
-wszystkiego kurcze najlepszego! :-)