Bez tytułu
Chce miec kogos bliskiego. Do kogo bede mogla zawsze sie przytulic, pocalowac. Przyjaciela o ktorym bym zawsze pamietala, kochalabym go jak wlasnego brata.......mam ale on nie wystarczy, znam go do 2 tygodni a juz go kocham, ale to nie jest to samo co przyjaciel. Przyjaciel nigdy nie zostawi, nie powie ,,...z nami koniec...". Jest tak bliski czlowiekowi ze nie ma zastepstwa. ZAuwazylam ze przyjaciel jest potrzebny na dobre i na zle. Ale ja kogos takiego nie mam. Mam przyjaciolki, ale przyjaciele sa wazniejsi, latwiej sie ich pokochuje.....
Czemu? Czemu Patryk jest juz wspomnieniem, teraz niemilym wspomnieniem. Wlasnie przez niego zaczynam ryczec. Czemu sie tak zmienil? Czemu jest inny? Kto potrafi mi to wytlumaczyc? Czy tylko ja sama? Patryk jest takim czlowiekiem jak ja, rozni sie tylko plcia i moze zainteresowaniami, ale nic innego nie ma. Wszyscy jestesmy sobie rowni, nikt nie powinien sie wyrozniac, powinnismy zlaczyc sie za rece i isc tak przez zycie. Przechodzic obok ludzi ktorzy z niedowierzeniem beda na to patrzyli i laczyli sie z nami.....ale tak nie moze byc....wszyscy wymiekaja, uwazaja ze pieklo jest lepsze, ale tak nie jest, pieklo to nasz wrog ktorego sie nie da wytracic w kosmos. On zawsze za nami chodzi i mowi co mamy robic, ale zawsze zle mowi...
Patryk robisz mi krzywde ale tak czy tak, jestes najlepsza osoba jak poznalam jako przyjaciela......